Dziś nie wszystko jednak wygląda świetnie. Jak twierdzi pani inżynier, mimo wydajnej pracy znów nie ma na nic pieniędzy. Przyczyna główna – nadmierne podatki, główny winowajca – państwo, które wyjątkowo „rozumnie” opracowało zasady opodatkowania wszystkiego, co tylko było można (zakład płaci pięć albo sześć rodzajów podatków). Spadł efektywny popyt, widać i innych państwo nadmiernie opodatkowało i też nie mają pieniędzy. Podobno jednak kierownictwo „robi. co tylko może”, szuka nowych kontrahentów zagranicznych, negocjuje z bankiem warunki kredytu. Teraz rozumiemy, dlaczego na naradzie u dyrektora, której przysłuchiwaliśmy się przez uchylone drzwi, tyle mówiło się o pieniądzach. Jest to obecnie główne zmartwienie menedżerów i „szeregowych” pracowników, wszystkim zależy bowiem na przetrwaniu zakładu. Wiedzą doskonale, że biedne państwo przestało być „łaskawe”, że nikt im nie da żadnych pieniędzy. Mogą po prostu, bez przeszkód z niczyjej strony, zbankrutować.
Wkraczamy w ten sposób w sferę polityki, a to, jak mówi nasza rozmówczyni, „nie na jej głowę”. Uświadamiamy sobie jednak, że polityka i gospodarka to nie dwa niezależne od siebie światy. Dla przedsiębiorstwa polityka jest bardzo ważnym fragmentem otoczenia, dla polityki zaś ważna jest gospodarka.
Z prawdziwym żalem żegnamy się z panią inżynier. Żeby dowiedzieć się, kto jest właścicielem zakładu, kto i jak nim zarządza, kto ma prawo podejmować poszczególne decyzje itd., musimy wrócić do biurowca. Ponownie zajmuje się nami pierwszy przewodnik – asystent dyrektora.
Leave a reply