W urzędzie zatrudnionych jest niespełna sto osób. Wszyscy znają się dobrze. Mimo dużej formalizacji działań życie towarzyskie kwitnie. Wpadają do siebie na herbatkę, „Wyskakując” z biura robią innym niewielkie zakupy. (Oczywiście czekający petenci są informowani, że pani Kowalska wyszła właśnie na ważną naradę i tak tego nie sprawdzą.)
Tylko nieliczni „szeregowi pracownicy” znają podstawowe cele urzędu, mimo iż są one zapisane w statucie gminy. Niestety, najczęściej nie znają tego dokumentu. Czytamy w nim: „celem urzędu jest organizowanie życia społecz- nego i gospodarczego gminy, dbanie o jego rozwój i jakość życia mieszkańców”. Przypomnijmy: administracja utrzymuje się z podatków obywateli i pełni względem nich rolę służebną. Świadomość tego faktu nie wydaje się jednak powszechna wśród pracowników urzędu. Powszechne jest natomiast poczucie władzy nad petentami.
W kontekście powyższego stwierdzamy, że w „naszym” urzędzie gminy istnieje mała „przekładalność” oficjalnych celów organizacji na cele rzeczywiście przez nią realizowane. Jeśli nawet kierownictwo zdaje sobie sprawę z istoty społecznych funkcji urzędu i rzeczywiście czuje się odpowiedzialne za jej realizację, to i tak niezwykłe trudno jest mu przebić się przez mur urzędniczej inercji. Niewiele tu zmieniają kolejne reorganizacje i rotacje personelu. Każdy nowy urzędnik dostosowuje się bowiem do specyficznej „logiki” administracji i biurokratycznej kultury.
Leave a reply