Do tej pory przedsiębiorstwo było państwowe, czy -jak głoszono jeszcze niedawno – „ogólnospołeczne”. Z państwowych pieniędzy zakład zbudowano, państwowi urzędnicy (ministrowie, dyrektorzy zjednoczeń, zrzeszeń) „ręcznie nim sterowali”, oddziaływając bezpośrednio na decyzje jego szefów. Przekazywali im obligatoryjne wytyczne i tzw. wskaźniki produkcji (co i ile czego robić, a nawet w jaki sposób i z czego, z kim handlować a z kim nie, ile zużywać energii, ile płacić ludziom itd.), nasyłali różnego rodzaju kontrolerów (w odpowiedzi, w zakładzie stworzono zespół specjalizujący się w ich „obsłudze”). Dziwiło, a nawet denerwowało to, że „państwowy rozum” okazywał się często gorszy niż ich własny. Pamiętają jednak, jak „za dyrektora Maliniaka” właśnie państwo uratowało zakład przed bankructwem. Dostali wtedy takie dotacje (normalnie obchodzili się bez nich), że nie tylko przetrwali, ale i unowocześnili swój park maszynowy, rozwinęli się. Niektórzy nawet mówią z uśmiechem, że „nieudolność” Maliniaka byta największą przysługą, jaką oddał zakładowi. Nowoczesne, wyspecjalizowane maszyny, lepsza organizacja pracy, wyższe kwalifikacje pracowników, lepsza jakość wyrobów i wyższa sprzedaż (także do krajów wysoko rozwiniętych) – to podstawowe uwarunkowania sukcesu przedsiębiorstwa i wzrostu jego zysku.
więcej